W ofercie mają tylko jeden produkt. Pączki. Ręcznie zakręcane, z marmoladą. Przygotowane wyłącznie na naturalnych składnikach. Od 90 lat. Klienci będą je mogli kupić punktualnie od 9.00. Kramik zamyka się o piętnastej, szesnastej lub osiemnastej, czyli w momencie gdy cała dzienna produkcja zostanie sprzedana.
Już czwarte pokolenie prowadzi tę niewielką rodzinną firmę. W jaki sposób zachowują tradycję, jak godzą to z nowoczesnością i jak przygotowują młode pokolenie do przejęcia firmy?
Jestem czwartym pokoleniem, które prowadzi cukiernię. Nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką, a poza tym od najmłodszych lat byłam wychowywana w duchu przejmowania zakładu. To było poniekąd normalne – mówi Sylwia Tomaszkiewicz, która obecnie prowadzi Pracownię Cukierniczą w Warszawie.
Pamiętam jak babcia prowadziła ten zakład razem ze swoim synem, a moim wujem. Gdy ten zmarł, w biznesie zaczęła pomagać moja mama. Wcześniej pracowała w innym miejscu i z cukiernią nie miała wiele wspólnego.
Ja najpierw też pracowałam gdzie indziej jednak choroba mamy spowodowała, że byłam zmuszona jej pomóc i powoli dołączałam do tego zespołu. Po śmierci mamy, normalnym etapem było że ten zakład przejmę. Mąż Paweł też mi pomaga. Zrezygnował z pracy w banku, nauczył się robić pączki, znalazł w tym pasję i to robi. Ja natomiast lepiej czuję się w cyferkach
Bo Pracownia Cukiernicza na Górczewskiej w Warszawskie to firma rodzinna z długą historią. W 1925 założył ją Władysław Zagoździński
[idea]NAZWA: Pracownia Cukiernicza Sylwia Tomaszkiewicz
LOKALIZACJA: Warszawa, ul. Górczewska 15
DATA POWSTANIA FIRMY: 1925 (Pracownia Cukiernicza Zagoździński)
FORMA PRAWNA: jednoosobowa działalność gospodarcza
LICZBA PRACOWNIKÓW: 6[/idea]
Jak stworzyć firmę wielopokoleniową?
Zaskakujące w modelu biznesowym Pracowni Cukierniczej jest to, że sprzedaje tylko jeden produkt. Gdy inne cukiernie próbują poszerzać asortyment, wprowadzać lody czy pieczywo, Tomaszkiewicz stawia tylko na pączki.
Wszystko zgodnie z dewizą: Rób jedno ale dobrze, najlepiej jak potrafisz.
I to wdrażam w swojej firmie. Receptura pączków została stworzona przez mojego pradziadka i do dziś się nie zmieniła. Jest oparta o naturalne składniki więc nawet nie myślimy o zastępowaniu tego mieszankami produkowanymi masowo dla cukierni czy piekarni. Wolimy zrobić mniej pączków, ale wiedzieć, ze będą najwyższej jakości. Każdy pączek jest ręcznie zawijany z marmoladą, a potem smażony na smalcu. Swój słodki aromat zawdzięczają natomiast naturalnym esencjom – pomarańczowej i waniliowej.
Lokal przy ulicy Górczewskiej otwierany jest punktualnie o 9.00. Zamykany, gdy sprzedadzą się wszystkie pączki. Taki sposób działania powoduje, że trzeba dość dokładnie oszacować ile pączków zrobić każdego dnia. Pracownia Cukiernicza praktycznie całość produkcji sprzedaje klientom indywidualnym.
Interesuje mnie jak oszacować liczbę pączków do zrobienia. Pani Sylwia od razu wyjaśnia, że pomagają w tym m.in. popularne imieniny (wtedy pączków będzie trzeba zrobić więcej). Poniedziałki są mniej ruchliwe, najwięcej pączków robi się w czwartek i piątek. Nie bez znaczenia jest też pogoda. Im cieplej, tym mniejszy ruch. Pomagają też zapisy. Dzień wcześniej klienci mogą zadeklarować ile słodkich kulek kupią. Wprowadzono też zamówienia z dowozem pączków.
W większości przypadków trafiamy i udaje nam się sprzedać wszystkie pączki do 14.00, 15.00. Ale żeby pączki sprzedawane każdego dnia były świeże musimy tak robić. Moglibyśmy ustalić, że mamy codziennie otwarte do 18.00, robić 1000 pączków, a to co się nie sprzeda zaoferować kolejnego dnia. Ale chcemy dochować tradycji, żeby klienci wiedzieli, że przychodząc na Górczewską 15 zawsze dostaną pączki z tego samego dnia, świeże.
Pracownia Cukiernicza nie współpracuje z dużymi podmiotami i pośrednikami. Sprzedaje się to, co wyprodukują danego dnia.
Trzymaj standardy
Na pewno renoma, historia i tradycja pomagają ale to nie wystarcza. Mamy bardzo różnorodnych klientów. Często są to następne pokolenia, które przychodzą po produkt wcześniej kupowany przez ich dziadków. A my musimy zachować cały czas tę wysoką jakość. – dodaje
Swój urok ma też wystrój lokalu. Lady w cukierni są przeniesione jeszcze z lokalu przy Wolskiej, wystrój też nawiązuje do tamtych lat – W pracowni korzystamy ze specjalnej garowni, stworzonej według projektu mojej babci, gdzie odkładamy pączki do wyrośnięcia.
Cukiernia przez lata była kojarzona z ulicą Wolską. Funkcjonowała tam do 1973 (obecnie mieści się na Górczewskiej 15). Gdy stary lokal na Wolskiej się zwolnił przez myśl przeszło, że może warto wrócić na „stare”? Logistycznie jednak obecna lokalizacja okazała się lepsza choć jest problem z parkowaniem.
Nasi klienci przyzwyczaili się, że pączki z Górczewskiej są na Górczewskiej – dodaje Tomaszkiewicz. Znakiem rozpoznawczym jest mały taborecik, wystawiany przed wejściem. Tak jak robiono to przez 90 lat. Póki stoi przy drzwiach, to znak, że pączki jeszcze są. Takie drobne wydawać by się mogło elementy, świadczą o przywiązaniu do tradycji i budują wartość i niepowtarzalność tej firmy.
A dbałość o klienta stoi na czele listy wartości, którym hołduje Sylwia Tomaszkiewicz. Bo jak dodaje pan Piotr, mąż właścicielki, indywidualni odbiorcy muszą być szczególnie dobrze potraktowani. – Firmom sprzedajemy na razie niewiele, a klient indywidualny gdy raz coś mu nie posmakuje, to już nie przyjdzie.
CZYTAJ TEŻ: PRZEKLEŃSTWO SUKCESJI, CZYLI DLACZEGO DZIECI NIE CHCĄ PRZEJMOWAĆ BIZNESU?
Pracownia za 10-15 lat…
Chciałabym żeby wyglądała podobnie. Na razie przez 90 lat udawało się zachować tradycję firmy. – rozmarza się pani Sylwia. Jesteśmy specyficzną manufakturą. Mamy tylko jeden produkt do zaoferowania. By się rozwijać myśleliśmy też o drugiej lokalizacji. Jednak trzeba być realistą. Szczególnie jeśli chodzi o ludzi. U nas wszystkie pączki są ręcznie zawijane, a cukierników potrafiących to robić jest na rynku bardzo mało. Na razie nie jesteśmy gotowi na takie ryzyko. Poświęcamy się temu by jedna lokalizacja miała najlepsze pączki.
Znalezienie wykwalifikowanych pracowników to ogromne wyzwanie
Jeszcze rok temu wśród członków naszej ekipy były osoby, które pamiętają moją babcię. Ale ze względów zdrowotnych nie mogli już pracować. Rotacja nie jest duża, a jeśli już ktoś odchodzi poleca kogoś na swoje miejsce. Najtrudniej jest przed Tłustym Czwartkiem gdy trzeba zatrudnić dodatkowe osoby. Na stałe, każdego dnia pracuje u nas 6 osób. I tak było zawsze. Gdy ktoś idzie na zwolnienie, mąż staje przy stole i sam zawija pączki a ja sprzedaję za ladą.
[one]
Sprzedaż dzienna: 600-800 pączków
Tłusty Czwartek: 8000 pączków
[/one]
Przewagą firm rodzinnych jest chęć trwania
To jest siła takiego biznesu. Dlatego pani Sylwia nie wyobraża sobie, że dzieci nie będą chciały tego biznesu przejąć Uważam, że dzieci do sukcesji trzeba przygotowywać od małego. Nasze przyjeżdżają już tutaj, nawet na chwilę, uczą się obsługiwać klientów, wydawać resztę, pakować pączki. Nie ma jednak tego co planować. To przychodzi samo.
Czy pojawiała się myśl, by zamknąć tę firmę?
Nigdy. Mieliśmy wprawdzie propozycję sprzedaży firmy ale na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki. Póki będziemy w stanie zdobyć dobrej jakości surowce, ludzi, którzy zechcą z nami pracować, to będziemy działać. A z surowcami jest trudno. Wydaje się, że dziś można kupić wszystko. Można ale różnie jest z jakością. My potrzebujemy najlepszych.
[icon_block icon=”icon-lamp” align=”” color=”” size=”55″][alert style=”warning”]
RECEPTA NA SUKCES PRACOWNI CUKIERNICZEJ
– znakomici pracownicy
– najlepsze surowce
– ciężka praca
– element wyróżniający (tradycyjny wystrój + taborecik)
– brak kompromisu jeśli chodzi o jakość
– budowanie relacji, zaufania u klientów
[/alert]
Na razie najbardziej rzucającym się w oczy elementem nowoczesności jest terminal do kart płatniczych. Ale to przymus tych czasów. Podejście do jakości produktu i szacunek dla klienta są niezmienne od lat.
A ty jakie znasz sposoby na to by takie firmy trwały? Jakie twoim zdaniem są największe problemy wielopokoleniowych firm? A może są skazane na niebyt? Jak oceniasz sposób prowadzenia tej firmy i jej model biznesowy? Skomentuj
[…] Spowolnienie w biznesie może być jedyną szansą na urlopowy odpoczynek. Sam zauważam, że coraz więcej jest firm, w którym urlopy brane są przez wszystkich w tym samym czasie. Firma jest zamykana i nawet właściciel, który do tej pory pracował bardzo dużo, może odpocząć. Tak robi np. Cukiernia „Zagoździńscy” z Warszawy (materiał o tej firmie znajdziesz tutaj) […]
Ja mam pytanie jak wygląda urlop tych ludzi? Ok rozumiem pracowników urlop wtedy oni pracują tak jak jest napisane. Pytam bo obserwuje biznes “rodzinny” gdzie pracuje małżeństwo i jak oni robią sobie urlop to cała firma jest zamknięta na miesiąc. …
O ile wiem to akurat ta firma jest zamknięta przez cały lipiec. Wtedy wszyscy idą na urlop
Szanowny Autorze,
bardzo ciekawy blog, gratuluję odwagi pisania.
Po drugie, zgadzam się z Pana optyką, tym bardziej, że jest ona nietypowa. Generalnie kariera w korpo lub star-up są preferowanymi kierunkami rozwoju. Rodzinne firmy, sprzedające pączki, małe kwiaciarnie są passe. Trafiają tam “nieudacznicy”. Dobrze, że Pana blog to odkłamuje.
Pozdrawiam,
Dziękuję za miłe słowa. Bardzo dobrze odbiera Pan moje intencje. Chcę pokazywać wartość firm rodzinnych jako tych, które przynoszą zyski, płacą podatki i “tworzą” – jeśli nie jakieś duże rzeczy to przynajmniej mnóstwo miejsc pracy czując odpowiedzialność za lokalną społeczność