Spore wymagania wobec siebie i innych, wybuchy gniewu i czasem problemy z komunikacją z pracownikami to wspólne cechy wielu przedsiębiorców, a nawet wizjonerów. Stąd tak łatwo o kryzys wizerunkowy. W przypadku „Szlachetna Paczka – kryzys” dochodzi do tego stan duchowny jej twórcy.
Walter Isaacson w biografii Steve`a Jobsa, kilkukrotnie daje do zrozumienia, że twórca Apple miał ataki furii, był trudny w kontaktach ze współpracownikami. Jednocześnie był bardzo wymagający i uparcie dążył do celu, który sobie założył. Wielu pracowników odeszło z Apple bo nie byli w stanie znieść cholerycznego usposobienia Jobsa. Byli i tacy, którzy wprost podkreślali, że talent Jobsa był związany z tym, że miał w sobie coś z psychopaty . Podobnie jak Elon Musk nie tracił zwolenników, gdy w mediach wybuchała wrzawa w związku z plagą odwożonych do szpitala pracowników „padających z przemęczenia”.
Psychologowie podkreślają, że wielu ludzi sukcesu ma cechy określane przez wielu jako psychopatyczne. Z jednej strony manipulują ludźmi, bajerują, gwałtownie reagują na sprzeciw otoczenia. Jednocześnie cierpliwie i z uporem realizują swój cel. Taka bezwzględność pozwala im jednak być bardzo skutecznym. O ile jednak takie zachowanie jesteśmy w stanie „wybaczyć” w dużym biznesie, o tyle trudniej jest to zrozumieć, gdy mamy do czynienia z osobą duchowną.
O co chodzi w kryzysie ze “Szlachetną Paczką”
Medialna wrzawa podniosła się po tym, gdy portal Onet.pl przedstawił kulisy pracy w „Szlachetnej Paczce”. Księdzu Stryczkowi, twórcy jednej z największych i najbardziej znanych akcji pomocy biednym, byli pracownicy zarzucają szantaż emocjonalny i poniżanie. Z oceną działań ks. Stryczka mam pewien problem. Z jednej strony rozumiem jego wizję i ideę, a także chęć zmieniania świata. Z drugiej strony odnoszę wrażenie, że jako przedstawiciel duchowieństwa, powinien być bardziej wstrzemięźliwy.
Do Stowarzyszenia „Wiosna”, którego założycielem jest ks. Jacek, mam stosunek szczególny.
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze byłem na studiach (lata 2000-2005) pracowałem dla tej organizacji. I to nie gdzieś w terenie ale w „głównej krakowskiej kwaterze”. O ile pamiętam, odpowiedziałem na ogłoszenie prasowe, w którym stowarzyszenie poszukiwało pracowników do działu PR (public relations). Ja, młody student dziennikarstwa, chcący zdobyć doświadczenie nie tylko w tradycyjnych mediach ale i w branży komunikacji postanowiłem spróbować swoich sił. Rekrutacja przypominała trochę to, co później przeżyłem starając się o pracę w kilku korporacjach. Był więc test, bezpośrednia rozmowa z ks. Stryczkiem, a potem coś na kształt assesment (czyli pracy w grupach, gdzie trzeba było pokazać swoje umiejętności przywódcze).
Praca w “Szlachetnej Paczce”
I jak się okazało, przekonałem księdza tym, że wykazywałem sporo własnej inicjatywy i potrafiłem zapanować nad zespołem. Do dziś te słowa tkwią w mojej pamięci. Szybko przekonałem się, że był bardzo wymagającym szefem, wszystko musiało być dopracowane, lubił gdy praca jest najwyższej jakości. Sam bardzo dużo wymagał również od siebie. Jego głównym celem było maksymalizowanie efektu działań. Chciał stworzyć organizację, w której przekazywana pomoc daje najlepsze rezultaty. Nie mogło być mowy o marnotrawstwie. Miał swój własny pomysł na to, jak powinno się organizować pomoc potrzebującym. Moja praca nie trwała długo (pracowałem tam raptem kilka tygodni), to jednak jest coś, co zostało w mojej głowie do dziś.
To co imponowało mi u ks. Stryczka, to umiejętność przekonania otoczenia do swojej idei. Choć ze współpracownikami często trudno było mu się dogadać, świetnie rozumiał mentalność przedsiębiorców. Znał ich wielu. Potrafił zgromadzić wokół siebie prezesów największych firm, ludzi „zaprawionych” w biznesowych bojach. Dzięki temu udało mu się lokalną, znaną tylko w Krakowie ideę pomocy ludziom, przeszczepić na cały kraj. W „Szlachetną Paczkę” zaangażowały się największe firmy, a akcję reklamują znani sportowcy i celebryci.
Celebryci i “Szlachetna Paczka”
Dziś od tamtych chwil minęła ponad dekada. Przeszedłem przez wielu różnych szefów. Wielokrotnie byłem świadkiem gdy się wściekali, wkurzali, mówili coś, czego potem mogliby żałować. I ogólnie wielu z nich zmagało się z problemem, że otoczenie nie rozumiało ich toku myślenia. Wszyscy mieli jednak jedną wspólną cechę. Byli mega skuteczni. I choć moja przygoda ze Stowarzyszeniem „Wiosna” zakończyła się dość szybko, to po latach uważam, że gdyby nie charyzma i wyrazisty wizerunek założyciela stowarzyszenia, to dziś „Szlachetnej Paczki” mogłoby nie być.
Wiele organizacji pomocowych przynajmniej raz miało do czynienia z podobnym kryzysem. „Afery związane z zachowaniami wywołującymi „negatywne emocje” wśród pracowników zdarzają się często w mniejszych, czy większych firmach prywatnych. W tych dużych, zaopatrzonych w prężnie działające działy PR są one skutecznie „pacyfikowane”, w tych mniejszych obrywają właściciele firm nazywani „Januszami biznesu, którzy nie szanują pracowników”. Bo pracownik nigdy nie zrozumie szefa, a szef pracownika.
Stryczek jak Elon Musk?
Gdyby Stryczek był prezesem prywatnej firmy, jestem pewien, że opinia publiczna mogłaby wybaczyć mu „taką wpadkę” szybko bo ważniejszy jest efekt, który osiągnął realizując cel w postaci pomocy innym. Praca w dużej organizacji ze sporą gromadą ludzi, ma to do siebie, że łatwo znaleźć tych, którzy będą niezadowoleni. Gdyby więc założyciela stowarzyszenia „Wiosna” potraktować jako prywatnego przedsiębiorcę, łatwo porównać go do właściciela rodzinnego przedsiębiorstwa, który ma problem z delegowaniem obowiązków na zespół. Który czasem się wkurzy, zakrzyknie ale zawsze w imię „wyższego celu”. To taki szef, który zbyt dużo zainwestował, a jego projekt rozrósł się do tak dużych rozmiarów, że trudno jest nam nim zapanować. I jeśli nie ma zdolności do delegowania zadań, wszystko chce zrobić sam, dochodzi do spięć. Pracownicy odchodzą, on ma problem z pozyskaniem nowych. Szczególnie, że organizacje pozarządowe nie należą do czołówki najlepiej wynagradzających swoich pracowników. To wszystko powoduje frustracje i jeszcze większy stres by nad tym zapanować. Emocje biorą górę. Szczególnie, gdy zarzuty (takie jak opisuje Onet)formułują byli pracownicy. Każdy, kto zatrudniał pracowników wie, do czego jest zdolny były podwładny.
A gdyby “Szlachetna Paczka” była firmą?
Sama “Wiosna” to armia ludzi. O ile wiem, przez te wszystkie lata przewinęło się przez stowarzyszenie ponad 1000 osób.
W przypadku założyciela Stowarzyszenia “Wiosna” mamy, z perspektywy obserwatora, do czynienia z jeszcze jednym „wyzwaniem”. Ks. Stryczek jest osobą duchowną, od której można spodziewać się określonej postawy. Jako, że jestem osobą wierzącą i praktykującą, w swoim życiu spotykam wielu duchownych. Są to zarówno księża (parafialni), jak i zakonnicy. Jak każdy człowiek mają swoje wady i ułomności. Wielu z nich to jednak wspaniali gospodarcze i organizatorzy. Wśród nich jest spora grupa rewelacyjnych menedżerów. Być może ks. Stryczek w swojej idei za bardzo się pogubił, przez co afera ze „Szlachetną Paczką” może skutecznie uderzyć w całą instytucję kościoła. I stanowi „wodę na młyn wszystkich, którzy są kościołowi przeciwni”. Gdyby był tylko menedżerem, taki “ostry ton” i chęć “trzymania wszystkiego pod kontrolą”, ostrą kontrolą, mogła by być akceptowana. Jednak szef “Paczki jest księdzem”. A od osób duchownych wymaga się więcej.
Dobrze się stało, że krakowska kuria chce wyjaśnień od księdza. Dobrze, że zarząd Stowarzyszenia chce zweryfikować opisane przez media zdarzenia. Dobrze, że ksiądz Stryczek oddał się do dyspozycji Walnego Zgromadzenia Stowarzyszenia Wiosna. Dobrze, że „Szlachetna Paczka” jest wciąż cenioną marką. Może niech ks. Stryczek będzie kimś na kształt szefa rady nadzorczej, a zarządzanie odda komuś innemu? Bo tak jak WOŚP nie może istnieć bez Jurka Owsiaka, PAH bez Janiny Ochojskiej, tak „Szlachetna Paczka” bez ks. Stryczka to nie będzie to. I tak jak inwestorzy nie odsuwają się od Elona Muska, który choć ekscentryczny i nie przez wszystkich lubiany, robi swoje, tak niech wszystkie te firmy, które pomagają potrzebującym za pośrednictwem „Szlachetnej Paczki” nie odwracają się od ks. Stryczka.