Tego nie da się nauczyć się na studiach czy w szkole zawodowej. Rodzina Felczyńskich reprezentuje zanikającą profesją ludwisarzy. Nie dość, że podtrzymują ponad dwustuletnią tradycję to świetnie sobie radzą w biznesowej rzeczywistości. Jak wytrwać w takim rodzinnym interesie tak długo? – zapytałem o to Agatę Felczyńską z ludwisarni Felczyński. To prawdopodobnie najstarsza firma rodzinna.
Agata Felczyńska z Ludwisarni Felczyńskich jest przedstawicielem szóstego pokolenia ludwisarzy – To zawód, którego raczej nie można nauczyć się na studiach czy w szkole zawodowej. Jesteśmy odpowiedzialni za utrzymanie tradycji – przekonuje w rozmowie z Biznesnaostro.pl
Jak dodaje, w firmie rodzinnej doświadczenie biznesowe przychodzi w sposób naturalny. Nie zdobywa się go z książek. Znacznie efektywniejsze jest podpatrywanie rodziców i współdziałanie z nimi. Sporo decyzji podejmowanych jest na zasadzie „intuicji”. Obsługa klienta to efekt wieloletnich doświadczeń.
Sukcesorka od dzieciństwa spędzała czas na zabawach w odlewni. Huśtała się na suwnicy, malowała dzwony gliną i podglądała mamę wykonującą zdobienia. – Po studiach na AWF–ie poszłam na drugi kierunek – historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim – opowiada. Szlak przetarła jej mama, która nie bała się towarzyszyć mężowi na hali. – To był i jest bardzo męski świat. Ale mama przełamała opór pracowników, że przychodzi jakaś baba i ciągle od nich czegoś chce. Mnie jest już łatwiej.
Nawet 100 dzwonów rocznie
Dziś firma Felczyńskich produkuje i sprzedaje “w porywach” 100 dzwonów rocznie. Większość zamówień pochodzi z Polski, obsługują też klientów z Europy. Gdy rozmawiamy o dzwonach, nurtuje mnie jedna kwestia dotycząca obsługi klienta. Dzwon nie jest produktem pierwszej potrzeby, a jeśli już go ktoś zamówi i kupi to funkcjonuje on przez kilkaset lat. Sami Felczyńscy udzielają na swoje produkty 200 letniej gwarancji. Wynika z tego, że raz zdobyty klient raczej do firmy już nie wróci. Pod tym względem to specyficzny biznes.
– Nic bardziej błędnego. Większość naszych klientów to księża, a ci jak wiadomo w ciągu swojego kapłańskiego życia wiele razy są przenoszeni. Jeśli więc zamawiają dzwon w jednej parafii, istnieje spora szansa, że zamówią również w drugiej gdy zostaną przeniesieni – wyjaśnia Felczyńska.
Coraz więcej powstaje też dzwonów świeckich, głównie do miejskich ratuszy. Jakiś czas temu Felczyńscy opracowali też dzwon stacji stacji badawczej na Arktyce. – Pracy jest sporo bo społeczeństwo wraca do tradycji. Przemija moda na dzwony odtwarzane z nagrań. – przekonuje szefowa firmy.
Rodzina Felczyńskich i dzwony
Rośnie też konkurencja producentów. Pojawia się coraz więcej firm, które parają się wyrobem dzwonów. Wiele z nich jednak traktuje to jako działalność dodatkową. Na co dzień wykuwają bramy czy drobne elementy żeliwne. Felczyńscy utrzymują się wyłącznie z produkcji dzwonów. Przygotowanie jednego zajmuje minimum 3 miesiące. Produkcja największych może zajmować nawet rok.
Wielowiekowa tradycja nie zwalnia z konieczności walki o klienta. Firma wystawia się na targach, ma również zagraniczne przedstawicielstwa. Zmieniają się też preferencje. Kiedyś kontakt z klientem obejmował tylko zamówienie i odbiór dzwonu – Dziś zdarzają się klienci bardzo zaangażowani w proces produkcji. Są ciekawi każdego etapu, przyjeżdżają by zobaczyć produkcję – zdradza Felczyńska.
Dodatkowo firma świadczy usługi konserwacji, a także renowacji dzwonów. Dzwon dla parafii zawsze był czymś szczególnym. – Jako historyk sztuki lubię czytać parafialne kroniki. W każdej z nich wyraźnie zaznaczony był zawsze moment zamówienia dzwonu, jego montażu albo pozyskania sponsora – przekonuje Felczyńska.
Nowoczesność i tradycja w biznesie
Firma z tak ogromną tradycją boryka się z wieloma wyzwaniami. Przede wszystkim urzędowymi. – Chcąc zachować stare metody produkcji trudno jest dopasować się do aktualnie obowiązujących norm. Problemy z tym mają zresztą i inne firmy, działające w niszowych branżach i oparte na dawnych metodach – wyjaśnia Felczyńska. Nie mówiąc już o dostępie do niektórych produktów. W procesie tworzenia dzwonów nieodzownym elementem jest sznurek konopny, który w całości powinien się spalić, a nie stopić. – Dziś bardzo trudno go dostać. Produkuje się raczej sznurki syntetyczne – przekonuje Felczyńska.
Na szczęście firma nie ma problemu z pracownikami. Jak to zwykle bywa, w tym fachu sami szkolą sobie kadrę. To powoduje, że mają małą rotację.
– Patrząc z perspektywy szefa nasza firma jest tradycyjnym przedsiębiorstwem rodzinnym gdzie praca nie zaczyna się i nie kończy – żartuje Felczyńska. Trudno o typowe wakacje latem, szczególnie, że wtedy przypada dla ludwisarni szczyt sezonu produkcyjnego. Wysokie temperatury i dobra pogoda wspomagają proces suszenia dzwonów, a to szczególnie ważny element. – Każdy przedsiębiorca wie jednak, że nie musi wystawiać kwitu urlopowego bo może sobie zrobić króciutkie wakacje w dowolnym momencie – dodaje Felczyńska.
Gdy pytam ją o źródło sukcesu firmy rodzinnej bez wahania odpowiada, że trzeba mieć po prostu fajną rodzinę, taką, z którą dobrze się czujemy i chce się nam z nią pracować. Dodatkowo trzeba też lubić to co się robi.
Felczyńska nie wie jak długo jej firma będzie istniała. Działa w bardzo specyficznej branży ale cały czas dzielnie walczy o to by odnaleźć się w nowoczesnym biznesie. Miejmy nadzieję, że przetrwa jeszcze kilka pokoleń.
———
Ludwisarnia Felczyńskich bierze udział w konkursie Mikroprzedsiębiorca Roku, którego patronem jest Biznesnaostro.pl
To zdecydowanie najstarsza firma rodzinna. Świetnie, że i dzisiaj dobrze sobie radzą 🙂