Napompowane wyceny, minimalne bądź zerowe zyski i „zabawa w biznes” za cudze pieniądze. Czasem na kilka miesięcy. Tak wielu osobom jawią się startupy. A przecież w biznesie chodzi o stabilne zyski i przetrwanie na pokolenia. To gwarantują tylko firmy rodzinne.

Opis

Napompowane wyceny, minimalne bądź zerowe zyski i „zabawa w biznes” za cudze pieniądze. A przecież w biznesie chodzi o zyski i przetrwanie na pokolenia. A to mogą zagwarantować tylko firmy rodzinne. Oto 5 powodów dlaczego firma rodzinna jest lepsza od startupu

Kiedy pięć lat temu poszedłem na pierwsze spotkanie startupowców ujęło mnie jak wielu „młodych przedsiębiorców” świetnie zna techniki public relations. Przedstawiali się jako prezesi spółek (lub z angielska CEO), kreowali wizje, przedstawiali pomysły, które miały zrewolucjonizować świat. Na pierwszy rzut oka – jeden może być drugim Jobsem, inny drugim Gatesem. Ale szybko okazywało się, że to „przedsiębiorcy” w cudzysłowie. Bo na pytanie: „na czym chcecie zarabiać” nie potrafili odpowiedzieć. Nie myśleli nawet o tym. Ich plan to pozyskanie inwestora, który da im pieniądze na tę zabawę w biznes. Takich spotkań odbyłem już wiele. Młodych startupowców poznałem przynajmniej kilkuset.

Dlaczego nie jestem zwolennikiem startupów?

Wielu z nich wciąż tkwi w sferze marzeń o tym, jak szybko stać się bogatym. Jest ich jednak coraz mniej. Ci bardziej dojrzali, którym udało się już pozyskać choć jedną rundę finansowania, są na etapie myślenia o tym, w jaki sposób i kiedy sprzedać ten biznes. Obie grupy łączy jedno. Umiejętność wykreowania siebie i swojego biznesu przysłaniała podstawowy cel. Zyskowność i przetrwanie przez kolejne lata, a najlepiej pokolenia.

Dlatego nie jestem zwolennikiem startupów. I nie zdziwiła mnie opinia Janusza Filipiaka, prezesa Comarchu, który w wywiadzie dla money.pl mówił:

„Startup to często młody człowiek, który ma marzenia. To jest oczywiście bardzo szlachetne, ale wszystko opiera się na kartce papieru i pomyśle, a tak naprawdę ciężka praca jeszcze przed nim – przekonuje Filipiak.”

Znacznie bardziej szanuję takich przedsiębiorców, którzy biznesu uczą się od jego najprostszej, najbardziej podstawowej formy. Na przykład takiej, której hołduje Wiesław Włodarski, twórca Food Care, marki rozpoznawalnej dziś już nie tylko w kraju ale i na świecie. Podczas jednego z naszych licznych spotkań radził:

„Jeśli chcesz spróbować biznesu, weź żonę/męża, brata lub siostrę, rzućcie na stół garść swoich oszczędności i otwórzcie np. punkt z zakręconymi frytkami”.

Potem dodał, żeby codzienny utarg reinwestować. a włożone środki szybko się zwrócą.

Taki rodzinny biznes ma zasadniczą przewagę nad startupem, bo:

  1. Masz kontrolę nad wszystkim.
    Gdy wiele rzeczy robisz sam (z rodziną), znacznie lepiej poznajesz niuanse danej branży i lepiej radzisz sobie z wyzwaniami
  2. Pieniądze mogą przyjść od razu
    W prostym biznesie opartym na szybkiej sprzedaży łatwiej zachować płynność finansową
  3. Większa niezależność
    Biznes budujesz „za swoje”. Nie musisz więc nikomu „spowiadać” się z ewentualnych błędów. Nie masz szefa, nie masz inwestorów, którzy wymagają od ciebie określonych stóp zwrotu
  4. Rozwijasz się stabilniej
    Firma rośnie wolniej ale stabilniej. Nie jest narażona na tak duże wahania koniunktury. Musi zarabiać bo od tego zależy byt rodziny, która ten biznes prowadzi.
  5. Masz większą szansę przetrwania
    Rodzinna firma działa elastyczniej i łatwiej jej się przebranżowić

Rodzinny biznes ma dla mnie jeszcze jedną zaletę. Wiele rzeczy robisz sam (na początku). To powoduje, że bardzo szybko możesz zareagować na zmieniające się otoczenie biznesowe. Poznajesz zalety i wady prowadzenia firmy. Możesz konfrontować teorię z praktyką.

Co istotne, praca z rodziną nie zmusza cię do szukania pracownika na początku prowadzenia firmy. W mojej opinii dobrze jest samodzielnie poznać reguły rządzące branżą, w którą wejdziesz. Na delegowanie zadań personelowi przyjdzie czas. Może za miesiąc, dwa, ale na początku zajmij się  sam wszystkim czym tylko możesz.

Szacunek dla wartości firm rodzinnych

Pracując samodzielnie z większą uwagą wydaje się też pieniądze. Swoje i swojej rodziny. To nie to samo, co prowadzanie firmy w oparciu o dotacje czy inwestycję anioła biznesu.

Wielkim szacunkiem darzę więc te rodziny, które rozwijają swoje biznesy. Właścicieli lokalnych centrów ogrodniczych, małych restauracji, sklepików spożywczych, piekarni. Wytwórni pierogów, czy małych regionalnych sieci przedszkoli. Powiesz: co jest ciekawego w takim biznesie? Taki biznes nie przetrwa bo jest mało nowoczesny. W kolejnych wpisach udowodnię, że wiele takich firm zainwestowało w bardzo innowacyjne rozwiązania. To by się jednak nie stało gdyby nie zarabiali pieniędzy. Czyli realizowali podstawowego celu każdego biznesu.

Startupowcom, tym z definicji, w przeważającej części zdarza się o tym celu zapomnieć.

A jakie ty masz podejście do biznesu? W czym firma rodzinna jest lepsza od startupu? Zapraszam do komentowania