„Przedsiębiorcy powinni angażować się w politykę by nauczyć urzędników na czym polega biznes. Bo najważniejszą zasadą powinno być „nie przeszkadzać” – mówi w rozmowie z Szymonem Ostrowski, Jacek Kozłowski, twórca marki Komandor, kojarzonej z systemami mebli przesuwnych i fundacji Komandor wspierającej polską przedsiębiorczość.

Szymon Ostrowski, BNO: Budujemy na potęgę, coraz chętniej remontujemy. Powinien pan być zadowolony…
Rozwój budownictwa to dla nas dobry prognostyk bo wtedy rośnie zapotrzebowanie na nasze produkty. Wzrosty nie są spektakularne, to raczej 15-20 proc. rocznie. Nie jesteśmy w stanie rozwijać się szybciej, nawet gdyby było takie zapotrzebowanie. Ważniejsza od produkcji jest sprzedaż, instalacja u klienta, tak by był w pełni zadowolony.

Jest o tyle łatwiej, że marka Komandor jest już chyba zakorzeniona w głowach konsumentów To już 25 lat na polskim rynku. 
Od ćwierć wieku działamy w Polsce. Wcześniej, przez 5 lat rozwijałem firmę z tej branży w Kanadzie.
 
I jak pan ocenia ten czas?
Biznesowo jestem już całkowicie spełniony. Założenia wypełniłem w 200 procentach.

Jak zmieniał się biznes przez te ćwierć wieku?
25 lat temu nie mieliśmy wyszkolonych ludzi. Było ich jednak wielu i byli bardzo chętni do nauki. Dziś największym kłopotem jest to, że ludzie, których nauczyliśmy wszystkiego przez te wszystkie lata, wyjechali na inne rynki i nie mamy ludzi. Najgorsze, że nie mamy kogo uczyć tego fachu. Gdy dajemy ogłoszenie, że szukamy dyrektora, przychodzi 700 ofert. Gdy poszukujemy stolarza, zgłasza się dwóch chętnych.


  

Wzorował się pan na kimś w biznesie?
Na początku brałem przykład z firm francuskich, które 20 lat wcześniej otwierały, tworzyły ten rynek. Poznałem ludzi w nim działających, pytałem, podpatrywałem. Dzięki temu udało mi się nie popełnić wielu błędów, które oni popełnili.

Na przykład?
Przyjałem model dystrybucji, który się sprawdził. Chodzi o sprzedaż produktów przez niezależnych dystrybutorów. Otwieranie własnych salonów to jest samobójstwo. Przy własnej sieci sprzedaży bardzo trudno pilnować kosztów, działań konkurencji. Łatwiej zbudować swoją sieć w branży typowo handlowej. W usługach, do których my się zaliczamy, jest to już bardzo trudne. Nie znam ani jednej firmy usługowej, która prowadziłaby wyłącznie swoją sieć sprzedaży i na tym zarabiała. Ci, którzy próbowali, już nie istnieją.

>>> Przeczytaj także: Przedsiębiorca, który zagwarantował sobie, że jego firma będzie trwać wiecznie
  
Jaki był najtrudniejszy moment biznesowy do tej pory?
Interesy w Polsce zaczynałem z partnerem biznesowym, Michałem Szadkowskim, który dziś związany jest z marką Indeco. Naszym głównym dostawcą była firma z Kanady i w pewnym momencie mój wspólnik doniósł Kanadyjczykom o moich działaniach. Ci natychmiast wstrzymali dostawy komponentów. Setki klientów czekało na produkty, a ja nie miałem skąd ich wziąć. Odblokowanie dostaw miało nastąpić dopiero, gdy sprzedam udziały Szadkowskiemu. Problem w tym, że cały kapitał na budowę firmy pochodził wyłącznie ode mnie. Chciano w ten sposób zlikwidować moją firmę. Ja jednak w ciągu tygodnia sprowadziłem towar od francuskich firm, z którymi już wcześniej prowadziłem rozmowy.

Ale potem było z górki?
Skąd. Najgorsze są przejawy nieuczciwej konkurencji. Nieraz zdarzało się, że niezależni montażyści przychodzili na nasze ekspozycje i przekupywali naszych kontrahentów do sprzedawania im zleceń. W sytuacji gdy diler Komandora ponosi 100 proc. kosztów, płaci za sprzedawcę, przedstawiciela handlowego, niezależny montażysta „wyciągał” od nich zlecenia. Potem dzwonił do klienta, że zrobi to samo ale 15 proc. taniej. To jest konkurencja, z którą trudno walczyć. To było nagminne.

Jak sobie poradziliście?
Postawiliśmy na biznes rodzinny. Najczęstszy model to taki, gdy żona obsługuje ekspozycję, a mąż zajmuje się obsługą klienta. Mało prawdopodobne jest by nawzajem się „kantowali”.

To chyba nie jedyne niedogodności?
W Polsce najgorsza jest nieprzewidywalność legislacyjna i stosowanie prawa wstecz, szczególnie poprzez urzędy skarbowe, a także bezwzględność urzędników w podejściu do biznesu. Ze wszystkich 42 krajów, w których prowadzimy działalność, nigdy nie mieliśmy tylu problemów skarbowych, co w Polsce.
Problemy z interpretacją prawa skutecznie zniechęcają do prowadzenia firmy.

Są jednak młodzi ludzi, którzy próbują
I chwała im za to. Jednak od lat widzę wśród polskich przedsiębiorców jedną złą cechę.

>>> 12 CECH, KTÓRE POZWOLĄ ZBUDOWAĆ CI AUTORYTET SZEFA


No niech pan zdradzi jaką?

Młodzi ludzie, którzy chcą robić biznes nie angażują się politycznie. A to zaniechanie powoduje, że klasa rządząca, politycy nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy z jakimi problemami borykają się polscy przedsiębiorcy, uważają, że każdy, kto prowadzi biznes jest bogatym człowiekiem, który nie musi pracować bo mu „pieniądze lecą z nieba”. Podejście polityków do przedsiębiorców jest bardzo obcesowe. Dlatego ludzie przedsiębiorczy powinni się angażować w politykę. Trzeba wprowadzić zmiany w konstytucji, tak by chroniła polską przedsiębiorczość. Uważam, że powinna być wprowadzona nadrzędna zasada, że tworzone prawo musi być proste i zrozumiałe dla każdego, niezależnie od jego doświadczenia zawodowego czy biznesowego, a także wykształcenia.

A tymczasem wciąż tworzone są nowe regulacje dotyczące biznesu?
Za zły wizerunek biznesu i przedsiębiorców winę ponoszą politycy i media. Bardzo rzadko widzimy sukcesy polskich przedsiębiorców. Znacznie częściej pokazuje się sytuacje, gdy powinie im się noga, gdy zdarzy się przypadek korupcji itd. Dlaczego nie pokazuje się ludzi, którzy budują swój biznes ciężką pracą, nie są skorumpowani, podjęli kilka lat temu ryzyko bo chcieli zbudować dużą firmę?

Bo może jest tak, że pieniądze wolą ciszę i sami przedsiębiorcy nie chcą opowiadać o swoim biznesie? Z taka sytuacją spotykam się często przygotowując materiały dla “Biznes na Ostro”.
Wielu jest po prostu zbyt zajętych robieniem biznesu by angażować się w samopromocję siebie. Przy tak niestabilnym prawie boją się „wychylić” i pokazać swój sukces, by urzędnicy ich nie zniszczyli. Ale to wina całego polskiego systemu i naszej wciąż bardzo młodej gospodarki. Biznesowi jest potrzebne tylko jedno: by państwo nie przeszkadzało w jego prowadzeniu. Niech sprawiedliwie rozlicza nas z podatków ale niech nie przeszkadza. Za granicą biznes ma lepszy PR, bo w bardziej rozwiniętych ekonomicznie krajach firmami zarządza się w bardziej nowoczesny sposób.

Jaki?
Taki, że założyciel firmy coraz częściej staje się mentorem, ma czas i chęci opowiadać o swoim biznesie. O firmach, które odnoszą sukcesy powinno się pisać. Bo takie przykłady motywują innych do działania.

Właśnie dlatego powołał pan kilka lat temu fundację, która ma wspierać przedsiębiorczość?
To moja inicjatywa. Pomysł narodził się w wyniku rozmów z gimnazjalistami, gdy okazało się, że nie mają kompletnie żadnej wiedzy na tematy związane z przedsiębiorczością. Zdecydowałem się stworzyć oprogramowanie e-learningowe by nauczyciele w mniejszych miasteczkach i na wsiach mogli przeprowadzać ciekawe lekcje.

Musi pan jednak przyznać, że przedsiębiorczych Polaków nie brakuje.
Zdecydowanie. Potrafimy poradzić sobie z wieloma niedogodnościami.

Co jest najważniejsze na początku biznesowej drogi?
Pomysł, który jest realny i możliwy do sfinansowania.

Są tacy, którzy mają pomysł ale trudno im zdobyć fundusze
W takiej sytuacji nie powinni się zabierać za biznes. Jeżeli ktoś ma pomysł ale nie potrafi go sobie sfinansować, to niech idzie do pracy, a nie zabiera się za biznes.

Pan potrafił zdobyć pieniądze i zbudował prężną firmę. W którym momencie poczuł Pan, że podjęcie ryzyka się opłaciło?
Wtedy kiedy wydaliśmy pierwszą wersję oprogramowania do projektowania i wycen. Komandor jest w 70 proc. firmą usługowo-marketingową, a tylko w jednej trzeciej produkcyjną. Oprogramowanie jest dla mnie najważniejsze. Obecnie jestem w radzie nadzorczej i pozostaje mi jedynie ocenianie zarządu pod względem wyników finansowych. Nie znaczy to, że nie kontroluję firmy. Zarządzam całością biznesu bo tworzę oprogramowanie dla Komandora.

Może czas na emeryturę?
Chcę zakończyć projekt Komandor Mobile Walls Acustic. Myślę, że zajmie mi to dwa, trzy lata i wtedy pomyślę o przejściu na emeryturę.

Będzie więcej czasu na hobby?
Teraz też rozwijam swoje pasje. To głównie żagle, kajaki, latem motocykle, tenis przez cały rok, a zimą narty

A jak pan sobie wyobraża firmę za 10 lat?
Na pewno zrobimy bardzo duży postęp i staniemy się ogromną firmą technologiczną. Będziemy dostarczać oprogramowanie i wiedzę. Chciałbym by udało się zbudować strukturę franchisingu podobną do tej, którą ma McDonalds.

Pozostaje życzyć powodzenia. Dziękuję za rozmowę.

Zostaw swój komentarz pod tekstem, udostępnij znajomym.

 

 

You may also like