Ponad 300 mln złotych przychodów, prawie 24 mln złotych zysku w 2016 roku. Przez ostatnie 25 lat sprzedane ponad 6 tys. mieszkań. Ale to jeszcze nie koniec. Szczególnie, że Władysław Grochowski z Arche podejmuje decyzje pod wpływem impulsu. Co mu jeszcze przyjdzie do głowy?

Do Puławska Residence docieram z centrum Warszawy w niecałe piętnaście minut. Zakładałem, że zajmie mi to przynajmniej dwa-trzy razy więcej czasu. To tutaj spotykam się z Władysławem Grochowskim, szefem Arche.

Uwagę przykuwają jego duże, siwe wąsy, dzięki którym wygląda raczej jak jeden z bohaterów „Ogniem i Mieczem” (wąsatych było w dziele „Sienkiewicza” wielu, a nie chcę kogoś specjalnie wyróżniać). – Przyzna Pan, że nie wyglądam jak typowy deweloper, czyli młody, prężny, dynamiczny człowiek? We mnie od lat jest dusza artysty – zaczyna. Przed laty dużo fotografował i zarabiał tak pierwsze pieniądze.

Pierwsze pieniądze? Z fotografii

Robiłem zdjęcia kolegom i koleżankom ze szkoły. Codziennie szła mi klisza albo dwie. Popyt był wielki – wspomina. Skończył liceum plastyczne, a potem dostał się do słynnej łódzkiej „filmówki”. – Za drugim razem – precyzuje Grochowski. Jednocześnie pracuje w spółdzielni fotograficznej „Zorza”. Jego aktywność przyczyniła się do znacznego wzrostu obrotów przedsiębiorstwa. Fotograficznie bardzo się rozwija, jednak nie przystępuje do pracy dyplomowej. Gdy pojawia się propozycja pracy w Stanach Zjednoczonych, rezygnuje. Jak mówi ze strachu. Wraca na gospodarstwo w gminie Trzebieszów.

W wieku 38 lat wpada na pomysł uruchomienia firmy przetwarzającej mleko. Niestety, nie otrzymuje kredytu. Przy okazji jednak przekonuje znajomych do sprzedaży kilku gruntów w Warszawie, na których chce wybudować mieszkania na sprzedaż. Grochowski nie ma gotówki. Umawia się więc, że za grunty zapłaci więcej niż są warte, ale dopiero wtedy gdy uda mu się sprzedać mieszkania.

I tak rozpoczyna się historia Arche. Do dziś firma Grochowskiego zbudowała ponad 6 tys. mieszkań.– W tym roku chcemy oddać kolejnych 600–700 nowych lokali – wylicza.

Przepis na sukces firmy Arche

Jego przepis na sukces? Niezależność. – Dziś branża deweloperska ma nienajlepszą prasę. Mówi się o wzajemnych powiązaniach, znajomościach. Ja mam to szczęście, że nie mam wobec nikogo żadnych prywatnych zobowiązań. Wolę działać sam i być niezależny. Być może firma rozwija się przez to wolniej, ale stabilniej. Choć musze przyznać, ze tej cierpliwości musiałem się nauczyć.

Prezes Arche znakomicie wie o czym mówi. Przed laty, został wójtem i dobrze poznał świat układów. – Mnie polityka w ogóle nie interesowała. Ksiądz proboszcz sam zebrał podpisy za moją kandydaturą więc ostatecznie się zgodziłem. Jego kadencja przeszła do historii jako wyjątkowa. Urzędnikom dał sporo swobody zgodnie z hasłem, że to mieszkaniec gminy jest najważniejszy. Pół roku przed końcem kadencji został odwołany. Bo nie godził się na prośby radnych by kogoś zatrudnić, czy coś załatwić. I chociaż w kolejnych wyborach mieszkańcy znów na niego zagłosowali, postanowił pełnić tę funkcję społecznie. Ale i tak przed końcem kadencji zrezygnował. Wybrał działanie na rzecz swojej firmy.
 
Nie lubię polityki. Wolę działać – ucina. – Zawsze byłem samodzielny, chodziłem pod prąd.

Grochowski na pytania odpowiada bardzo spokojnie, zdawkowo. Ale gdy zaczynamy rozmawiać o biznesie, wyraźnie się ożywia.

– W biznesie ważne są dla mnie przede wszystkim emocje. W pełni się na nie zdaję. Nie kalkuluję, nie liczę. Skupiam się na emocjach. Najbardziej „nakręcają” mnie niespodzianki, różne trudne sytuacje. Im jest ich więcej, tym bardziej „się chce”. Jak jest dobrze, to nie mam motywacji do pracy.

Co jest więc najtrudniejsze w biznesie dla pana?

Zdecydowanie przejście przez gąszcz przepisów. Przedzieranie się przez nie, to nie lada wyczyn.

Chciałoby się powiedzieć, artystyczna dusza w brutalnym biznesie?

Lubię to co robię, miałem i mam to szczęście, że od zawsze mogłem pracować dla przyjemności, a nie tylko dla pieniędzy. Poza tym, nigdy nie ukrywałem, że ja po prostu lubię pracować. Dla mnie ważna jest przyjemność z pracy. Jeśli ktoś wykazuje zaangażowanie, cierpliwie rozwija swoją pasję, to pieniądze prędzej czy później się pojawią.

Przedsiębiorcy to ryzykanci, a biznes jest twórczy. Firmy nie da się prowadzić chodząc na szkolenia, wiele rzeczy trzeba przejść „na własnej skórze”. Ważna jest intuicja, wyczucie.

Pan, choć osiągnął sukces finansowy, zdaje się nie przywiązywać wagi do pieniędzy

Prywatnie nie są mi one do niczego potrzebne. Nie mam specjalnych potrzeb materialnych i muszę się przyznać, że to żona lepiej rozporządza budżetem rodzinnym. Nawet ubrania mi kupuje.

Radzi się pan żony w kwestiach biznesowych?

Żona nie wtrąca się do biznesu, bardzo dobrze prowadzi dom i maluje. I ja raczej nie muszę się jej radzić. Wystarcza, gdy mowię jej o wyjątkowo ryzykownych transakcjach. Jednak nawet wtedy gdy możemy stracić wszystko, ufa, że moja intuicja mnie nie zawiedzie.

W Arche pracuje wielu członków pana rodziny. To dobre rozwiązanie?

Pracuje tu dwóch moich synów, brat, bratowa i ich trójka dzieci i trochę dalszej rodziny. W sumie ponad 20 osób z rodziny. Dzięki temu szybko podejmujemy decyzje. Nie lubię korporacji, tych piramid zarządczych. Ja wolę decyzje podejmowane na skróty.

Prezentuje pan dość nietypowe podejście do biznesu. W wielu branżach, a szczególnie w sektorze deweloperskim wiele decyzji okupionych jest długimi analizami, konsultacjami. Pan po prostu zdaje się na intuicję. Czy właśnie ta cecha najbardziej się panu w biznesie przydaje?

Myślę, że ważne dla mnie jest zaufanie. Może to naiwne ale dobrze na tym wychodzę. Zdarzało się nawet, że kontrahenci, którzy wielu innych, oszukali, nierzetelnie się rozliczają, mają sprawy w sądzie, do mnie podchodzili zupełnie inaczej. Nie śmieli wykorzystać mojego zaufania.

Pracownikom też pan tak bardzo ufa?

Kiedyś szukałem do pracy ludzi podobnych do mnie. Teraz zatrudniam przeciwności i mam z tego powodu niezwykłą satysfakcję. Cieszy mnie, gdy jestem w stanie znaleźć wspólny język z trudnymi kontrahentami czy z „charakternymi” pracownikami. Na szczęście teraz jestem właścicielem sporej firmy i zatrudniam masę wspaniałych ludzi, którzy mogą realizować te zwariowane dla niektórych pomysły, na które wpadam pod wpływem emocji.

Daje pan pracownikom dużo swobody?

Idealnie by było gdyby w firmie nie musiało być prezesa. Przecież u mnie i tak każdy sam rządzi się na swoim poletku. Oczywiście pracownicy mają prawo do błędów, wpadek. To się zdarza. Pracujemy często na zabytkowych budynkach więc nieprzewidziane sytuacje to dla mnie normalność. Ale właśnie takie coś mnie interesuje. Przywracanie świetności starym budynkom, choć kosztuje dużo więcej niż budowa nowych, jest dla mnie ciekawym doświadczeniem.

Tak jak cukrownia Żnin.

Cukrownię Żnin kupiłem wyłącznie pod wpływem emocji. Gdybym się długo zastanawiał, to bym na pewno tej inwestycji nie realizował. 110 lat temu Polacy założyli ją tutaj z Niemcami. Plantatorzy buraka cukrowego w ciągu roku sprowadzili całą technologię i wybudowali cukrownię. Jak zobaczyłem jak to niszczeje, to powiedziałem: „Nie może tak być. Uratuję to miejsce i dam nowe życie.”

Podobnie było w przypadku Pałacu w Łochowie, który był zarośnięty i strach było się tam pojawić. Teraz mamy satysfakcję, bo to miejsce jest na nowo piękne.

Ale biznes to przecież pieniądze. Nie powie mi pan, że nie zastanawia się ile potrzeba na konkretną inwestycję?

Mam od tego ludzi. Jeśli się robi krucho z kasą to wtedy dyrektorzy od finansów mnie „stopują”.

Branża przeżywa teraz boom. Ile mieszkań trzeba jeszcze wybudować?

Nie wiem. Nie prognozuję. Sektor budownictwa mieszkaniowego staje się coraz mniej przewidywalny. Mimo to cały czas jest bardzo dużo osób, które lubią inwestować w nieruchomości. Stąd moja decyzja o pójściu w kierunku aparthoteli. Potrafimy już całkiem dobrze zarządzać takim biznesem.

Arche to nie tylko mieszkania i aparthotele.

Moim „konikiem” jest rewitalizacja starych budynków. Mamy też hotele. Do tego rozwijamy sieć barów ze zdrową żywnością. Jeśli uda się dołożyć do tego jakieś usługi rehabilitacyjne i spa, które będziemy mogli oferować w naszych hotelach, to już będzie komplet. Na szczęście udaje na każdej z tych gałęzi zarabiać.

Nie był pan zadowolony z decyzji o obniżeniu wieku emerytalnego. Pan nie chce odpocząć?

Kocham to co lubię. Dla takich osób jak ja przejście na emeryturę jest nieszczęściem. Moim znajomi, którzy przeszli na emeryturę chodzą po lekarzach bo chorują. Dlatego ja wolę być aktywny.

Poważny biznes, czyli Arche uruchamiał pan przed czterdziestką. Czy istnieje coś takiego jak dobry moment na otwarcie firmy?

W każdym czasie warto rozpoczynać biznes. Zdarzają się oczywiście chwile, gdy są szczególnie sprzyjające okoliczności. Dla mnie jednak im jest trudniej, tym ciekawiej. Najważniejsze by się nie bać. Widzę w Polakach ogromną chęć przedsiębiorczości. Mamy naturalną potrzebę wykazania się.

Przykłady?

Podziwiam braci Krzanowskich, właścicieli Grupy Nowy Styl, właścicieli Solarisa, imponują mi umiejętności biznesowe pana Sołowowa. Jest wiele świetnie zarządzanych polskich przedsiębiorstw i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej na świecie.  Być może Arche też wyjdzie za granicę. Ja już pewnie nie zdążę za mojego życia tego dokonać, ale może młodzi. Kto wie? Obecnie Polska jest „na czasie” i musimy to wykorzystać, jeszcze bardziej uwierzyć w siebie.

Przemawia przez pana patriotyzm. Czy ekonomiczny również?

Jestem dumny z faktu, że buduję polską firmę.

——-

Materiał powstał we współpracy z Deutsche Bank

[icon_block icon=”icon-lamp” align=”” color=”” size=”55″][alert style=”warning”]

Firma Arche stanowi niezwykle inspirujący przykład, dowodzący, że można z sukcesem łączyć dużą skalę działania z indywidualnością i rodzinnym podejściem do realizowanych projektów. Można iść pod prąd, a mimo to zbudować firmę deweloperską, której aktywa przekraczają 500 mln zł. Kolejne projekty Arche, tworzone w zabytkowych budynkach, pokazują odwagę inwestycyjną firmy i są zgodne z zasadą prezesa Władysława Grochowskiego, by nie powielać cudzych pomysłów – dlatego każda inwestycja, której się podejmuje, jest unikalna. Uznanie budzi także to, że w swoich decyzjach biznesowych firma kieruje się troską o jakość naszego wspólnego otoczenia.
Maciej Sus, dyrektor departamentu klienta biznesowego Deutsche Bank

[/alert]

You may also like